Upss… Coś nie tak z Twoją przeglądarką
Do poprawnego wyświetlania formularza zalecana jest przeglądarka Chrome lub Safari.
Blog

Praca nad Oceanem Spokojnym? – to możliwe!

Plaża nad Oceanem Spokojnym. Mała wysepka, a wokół niej plaża i błękitna woda

Praca w IT to nie tylko całodzienne siedzenie przy komputerze, podróże służbowe i częste wyjazdy do obcego kraju, bardzo często znajdującego się na innej półkuli ziemskiej. To również idealna możliwość poznania nowych miejsc, kultur czy obyczajów. Jednym z takich miejsc jest właśnie Ameryka Południowa. Ekwador, Panama, Chile i Nikaragua to tylko niektóre z miejsc, w jakich tworzyliśmy projekty i przy których pracowali nasi specjaliści branży IT.

Jedną z osób, które dzięki podróżom służbowym miały szansę zapoznać się z Ameryką Łacińską jest Tomasz Ciuła, ITOps Manager Comarch, który postanowił podzielić z Wami wrażeniami i spostrzeżeniami ze swojej południowoamerykańskiej przygody. Zachęcamy Was też do przeczytania artykułu "Buongiorno Comarch, czyli jak wygląda praca we Włoszech"

Początki prac

Spośród krajów, które odwiedziłem, najbardziej podobała mi się Panama. Udało mi się sporo zwiedzić i właśnie do tego kraju mam zdecydowanie największy sentyment. Na drugim miejscu postawiłbym Ekwador.

No właśnie, praca w Ekwadorze. Skąd tak odległy kierunek? Do Ameryki Południowej pojechałem nie znając hiszpańskiego. Na miejscu okazało się, że stosunkowo niewiele osób posługuje się tam językiem angielskim. Dodatkowo o naszym kraju wiedzieli niewiele, kojarzyli go głównie z Lechem Wałęsą i Janem Pawłem II. Na początku bariera językowa utrudniała mi swobodne funkcjonowanie w zupełnie dla mnie nowej rzeczywistości. Zrobienie zakupów w sklepie spożywczym było prawdziwym wyzwaniem. Trochę lepiej sytuacja wyglądała, kiedy pracowaliśmy u klienta w biurze. Osoby, z którymi dało się swobodnie porozmawiać po angielsku, zajmowały raczej wyższe stanowiska menadżerskie, a my mieliśmy częściej do czynienia z szeregowymi pracownikami technicznymi – specjalistami, z którymi dzieliliśmy się doświadczeniem i wiedzą. Początkowo nie było łatwo przełamać barierę w komunikacji, ale motywacja po obu stronach była ogromna. Z czasem my nauczyliśmy się trochę hiszpańskiego, a oni podszkolili angielski.

Jeśli chodzi o kulturę pracy, to zdecydowanie różni się ona od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce. My, szczególnie w branży informatycznej staramy się pracować wydajnie, sprawnie, jesteśmy profesjonalistami i dość mocno pilnujemy wyznaczonych terminów. W Ameryce Południowej praca w IT wygląda inaczej. Tam człowiek ma wrażenie jakby czas odrobinę zwolnił. Latynosi są bardzo otwarci i serdeczni, lubią rozpoczynać dzień od rozmów przy kawie, obowiązkowo należy się z każdym przywitać. Dopiero po tym „rytuale” rozpoczyna się właściwą pracę. Później przychodzi pora na lunch, na który wychodzi się większą grupą z biura i który zajmuje ponad godzinę. Chyba nikomu nie przeszkadza to, że w projekcie często gonią terminy, więc należałoby się zmobilizować i trochę podkręcić tempo. To rozprężenie sprawia, że często siedzi się w pracy do późna i wszystko się wydłuża.

 fot. Tomasz Ciuła

Technologia

Comarch podpisał pierwsze kontrakty w krajach Ameryki Południowej i Środkowej na początku lat 2000-nych. Proponowane przez nas innowacyjne produkty i rozwiązania zyskały uznanie wśród naszych klientów. Latynosi bardzo chętnie się od nas uczyli, doceniali naszą wiedzę i doświadczenie. Polska firma o globalnym zasięgu była dla nich wtedy pewnego rodzaju ciekawostką. O Polsce wiedzieli niewiele, kojarzyli go głównie z Lechem Wałęsą i Janem Pawłem II. Obecnie sytuacja ma się zupełnie inaczej. Klienci korzystają z oferowanych przez nas produktów, ale sami również przyczyniają się do ich rozwoju.

 fot. Tomasz Ciuła

Zespół

Najstarszy oddział Comarchu na kraje Ameryki Południowej i Środkowej mieści się w Panama City. Na początku w naszym panamskim biurze pracowali głównie Polacy, ale naszym nadrzędnym celem było pozyskanie i wyszkolenie lokalnych specjalistów. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ na tamtejszym rynku pracy nie było zbyt wielu takich, którzy posiadali wymaganą przez nas wiedzę. Jednak udało nam się zrekrutować naprawdę zdolne osoby (spośród m.in. najlepszych studentów na roku), które chciały pracować dla zagranicznej firmy technologicznej. Jednym z moich zadań było szkolenie zatrudnionych pracowników i przekazywanie im wiedzy niezbędnej do dalszej pracy. Swoista kameralność panamskiego biura sprzyjała wzajemnej integracji Polaków i Panamczyków. Ludzie byli ogromnie ciekawi kultury, zwyczajów, historii, w zasadzie wszystkiego, co dotyczyło obu krajów. Językiem nadrzędnym był angielski, ale w rzeczywistości porozumiewaliśmy się mieszanką angielsko-polsko-hiszpańską, co często prowadziło do wielu zabawnych sytuacji. Szybko staliśmy się naprawdę zgranym zespołem i chętnie spędzaliśmy razem także czas wolny poza pracą.

Zespół Comarch w Panamie fot. Tomasz Ciuła (jeden z pierwszych zespołów w Ameryce Południowej)

Społeczeństwo

W krajach Ameryki Łacińskiej widać duże rozwarstwienie społeczne. Dzielnice biznesowe i willowe z ogromnymi apartamentowcami sąsiadują z bardzo ubogimi, do których lepiej się samemu nie zapuszczać. W Panamie bardzo odczuwalny jest podział na bogatych i biednych. Pewien rodzaj kastowości da się także zauważyć w organizacji pracy firmy czy obowiązującym w biurze dress codzie. Specjaliści i osoby techniczne ubierają się raczej swobodnie i zajmują dedykowane dla nich miejsca. Natomiast osoby na wyższych stanowiskach, np. project managerowie, siedzą osobno i ubierają się biznesowo. Jest to do tego stopnia przestrzegane, że nawet osoby z Polski, które przyjeżdżały do oddziału w Panamie w ramach delegacji, nie mogły usiąść w biurze tam, gdzie było akurat wolne miejsce, tylko z osobami na analogicznym stanowisku. Panamczycy raz w tygodniu, w piątek, przychodzą do pracy w firmowych koszulkach. Tak jest w każdej firmie i jest to dla nich bardzo ważne, to coś, czego raczej nie spotykamy w Polsce.

Jakie są między nami różnice? Polacy są bardziej zdyscyplinowan jeśli chodzi o styl pracy, ale też więcej narzekamy. Latynosi to prawdziwi optymiści, którzy potrafią i lubią się bawić. Dla nich szklanka jest zawsze do połowy pełna. Mają też dość specyficzne podejście do punktualności. Umówioną godzinę spotkania traktują raczej jako delikatną sugestię. Na szczęście w sytuacjach biznesowych bardziej rygorystycznie podchodzi się do tych kwestii.

Ostatecznie Polacy są bardziej powściągliwi, natomiast Panamczycy bardzo wylewnie okazują swoje emocje. Widać to zarówno w życiu codziennym, jak i np. na meczach piłki nożnej, którą Latynosi niewątpliwie wielbią. Miłość do footballu to coś, co nas zdecydowanie łączy. Jeśli chodzi o sport, to króluje tam piłka nożna, a potem długo nic.

Tomasz Ciuła na równiku  fot. Tomasz Ciuła

Integracja

Wolne chwile spędzałem na zwiedzaniu oraz na wyjściach ze znajomymi z pracy. W Panamie tworzyliśmy międzykulturowy, zgrany team. Często i chętnie spędzaliśmy czas razem. Chodziliśmy do klubów, żeby potańczyć, graliśmy w piłkę, spotykaliśmy się na kręglach, wyjeżdżaliśmy na weekendy za miasto, wspólnie grillowaliśmy. Razem świętowaliśmy czyjeś urodziny. Integracja była dla nas naprawdę ważna. Często towarzyszyły nam rodziny czy przyjaciele kolegów i koleżanek z pracy co jeszcze bardziej zacieśniało między nami więzi. Panamczycy są w ogóle bardzo rodzinni i serdeczni. Często młodzi ludzie mieszkają razem z rodzicami i dziadkami, tworząc rodziny wielopokoleniowe, które w Polsce spotyka się już coraz rzadziej. Pracując przy wdrożeniach u klienta w Ekwadorze także poznałem fajnych ludzi, z niektórymi utrzymuję kontakty, nie tylko biznesowe, do dzisiaj.

Panama jest krajem nadmorskim, więc to istny raj dla wielbicieli ryb i owoców morza. Panamczycy lubią dobrze przyprawione dania, dlatego w kuchni króluje m.in. kolendra (przyprawa o dość wyrazistym smaku). Nie może też zabraknąć smażonych bananów, czerwonej fasoli i wołowiny, a także ceviche (surowa ryba z sokiem z cytryny i przyprawami).

Pracownic Comarch z Ameryki Łacińskiej  fot. Tomasz Ciuła

Bezpieczeństwo

W czasie moich podróży, pomimo niezbyt pochlebnej opinii o bezpieczeństwie w krajach Ameryki Południowej i Środkowej nigdy nic złego mi się nie stało, a jestem raczej typem człowieka, który zwiedza dużo i to na własną rękę, korzystając m.in. z lokalnych środków transportu.

Już samo podróżowanie transportem publicznym w krajach latynoamerykańskich może stać się prawdziwą przygodą. Dla nas tak oczywiste rzeczy, jak rozkłady jazdy np. autobusów, czy ustalone trasy przejazdów, tam już takie oczywiste wcale nie są i rzadko ktoś się do nich stosuje. Ogromny problem z komunikacją miejską ma m.in. Panama – chaos organizacyjny, przestarzała infrastruktura, korupcja, częste wypadki drogowe. Ludzie nazywają tamtejsze autobusy czerwonymi diabłami (Diablo Rojo), gdyż jeżdżenie nimi jest naprawdę niebezpieczne, ze względu na ich fatalny stan techniczny. Panamczycy uwielbiają jeździć samochodami i mają bardzo luźny stosunek do przepisów ruchu drogowego. W wiecznie zakorkowanej stolicy kierowcy nie używają kierunkowskazów, jeżdżą pod prąd lub używają chodnika jako dodatkowego pasa ruchu i cały czas trąbią, szczególnie gdy widzą ładne dziewczyny. Po mieście można też przemieszczać się taksówkami, ale trzeba liczyć się z tym, że taksówkarz może po drodze zabrać jeszcze kilku pasażerów. Przy tym polskie drogi wydają się naprawdę spokojne.

Kolorowy panamski autobus  fot. Tomasz Ciuła

Atrakcje turystyczne

Kraje latynoamerykańskie to prawdziwy raj dla podróżników, pasjonatów fauny i flory, zabytków kolonialnych czy kultury prekolumbijskiej. Tam naprawdę ciężko się nudzić. Dla mnie osobiście każdy weekend był jak małe wakacje. W Panamie świetne jest to, że można spędzić czas nad Oceanem Spokojnym, albo dla odmiany nad Morzem Karaibskim i podziwiać tamtejszą rafę koralową. Jednym z moich ulubionych miejsc jest Archipelag San Blas. Składa się on z ok. 370 wysp - jak mawiają Indianie Kuna Yala – po jednej na każdy dzień roku. W Ekwadorze warto zobaczyć wulkany, które są naprawdę imponujące, a część z nich wciąż jest aktywna. Miejscem, gdzie można podejrzeć, jak żyją i spędzają czas wolny mieszkańcy są rynki, targowiska, parki i oczywiście centra handlowe.

Plaża nad Oceanem Spokojnym  fot. Tomasz Ciuła

Jak widzicie praca w IT za granicą to nie tylko wielogodzinne siedzenie przed komputerem, to także możliwość przeżycia przygody życia i odwiedzenia najbardziej egzotycznych miejsc na świecie. Koniecznie przeczytajcie inne inspirujące historie, np. "Co robi inżynier systemowy na pustyni?". Wniosek jest jeden, jesteśmy wszędzie tam, gdzie są nasi klienci!

Najczęściej czytane w kategorii Out of office