Upss… Coś nie tak z Twoją przeglądarką
Do poprawnego wyświetlania formularza zalecana jest przeglądarka Chrome lub Safari.
Blog

LG Science Park technologiczną „mekką", czyli jak wygląda praca w Korei

Zachód słońca w Korei Południowej.  Dwa wieżowce i jezioro niedaleko LG Science Park

Praca w Korei Południowej, szczególnie w takim miejscu, jak LG Science Park może być naprawdę ciekawym wyzwaniem i okazją do nauki. Jeżeli chcecie się dowiedzieć, na co warto zwrócić uwagę podczas negocjacji z Koreańczykami, dlaczego czują oni wyjątkową więź z Polakami i w jaki sposób można ich nieświadomie urazić, zapraszamy do lektury.

O tym, jak wygląda praca w IT w Korei, imponującym kampusie LG Science Park, wyjątkowych potrawach i koreańskiej mentalności opowiada Wojciech Dziunikowski, który w Comarch odpowiada za dostarczanie rozwiązań IT dla operatorów telekomunikacyjnych na całym świecie. Systemy te pomagają nie tylko zwiększyć przychody klientów, ale także skutecznie rozwijają ich biznes i doskonalą środowisko IT.

LG Science Park - to brzmi dumnie

Magok nie jest kolejnym bohaterem Tolkiena, nie jest to również nowym model samochodu. Magok to dzielnica Seulu, w której pracownicy Comarch wraz ze specjalistami dużego koreańskiego operatora pracują nad innowacyjnym projektem sieci 5G. Wspólna koncepcja ma pozwolić operatorowi na migrację ze starego, wewnętrznie rozwijanego rozwiązania do nowoczesnego i wszechstronnego ekosystemu telekomunikacyjnego.

Jeżeli chodzi o sam Seul, to na miejscu poruszamy się, można powiedzieć, po planie trójkąta. Hotel, w którym mieszkamy, biuro Comarch i kampus LG Science Park, w którym obecnie pracujemy, dzieli dosłownie 5 min. Jeżeli potrzebujemy przemieścić się gdzieś dalej, to oczywiście korzystamy z taksówek, które, w odróżnieniu od Polski są bardzo tanie. Wbrew pozorom praca w Korei oraz poruszanie się po ogromnym Seulu są bardzo przyjemne i łatwo się do nich przystosować.

Jeżeli Krakowski Park Technologiczny oraz sam kampus Comarch robią na Was wrażenie, to baza w  Seulu również Wam się spodoba. Można odnieść wrażenie, że LG Science Park to osobne miasto, żyjące własnym rytmem. Cały teren parku zajmuje ponad 1 milion m2, czyli równowartość pond 152 boisk piłkarskich! Jednocześnie każdego dnia do pracy przychodzi tutaj ponad 25 tys. pracowników!

Wejście główne do LG Science ParkWejście do LG Science Park, fot. Wojciech Dziunikowski

Obecnie przy naszym projekcie pracuje ok. 50 osób. Są to zarówno specjaliści z Comarch, jak i pracownicy z Korei. Zadania, które w jego ramach prowadzimy realizowane są w budynku E11. Właśnie w tym miejscu każdego dnia pracujemy nad koncepcją, obejmującą całkowitą przebudowę zasobów sieciowych i zarządzania usługami koreańskiego operatora. Comarch ma nadzorować wdrażanie zestawu rozwiązań konsolidujących wykorzystywane dotychczas narzędzia w zunifikowaną i skalowalną platformę. Wesprze ona mobilną i stacjonarną sieć koreańskiego operatora telekomunikacyjnego.

Jak negocjować i się nie skompromitować?

Od pierwszego kontaktu z kulturą koreańską można odnieść wrażenie, że Koreańczycy czują z Polakami wyjątkową więź. Ma ona oczywiście podłoże historyczne. Tak, jak my, przez ponad sto lat byliśmy pod jarzmem zaborców, tak oni walczyli w tym czasie o wolność, tocząc wojnę z Chinami i Japonią.

Jeżeli ktoś uważa się za dobrego negocjatora, to zapraszamy do Seulu. Dopiero na miejscu można zobaczyć, jak wytrawnymi partnerami w rozmowach biznesowych są Koreańczycy. Zasada jest jedna, zawsze zaczynają negocjacje z bardzo wysokiej pozycji. Chcesz być uważany za godnego partnera? Musisz być konkretny! To jest jedyny sposób na osiągnięcie kompromisu. Przysłowiowe „lanie wody” w tym wypadku nie wchodzi w rachubę.

Warto zapamiętać w tym miejscu dwie bardzo ważne zasady. Po pierwsze, pod żadnym pozorem nie wolno Koreańczykom podawać przedmiotów jedną ręką. Zawsze w gesty takiej jak podawanie przedmiotów, nalewanie napojów czy nakładanie potraw muszą być zaangażowane obie ręce – to oznaka ogromnego szacunku wobec Koreańczyków. Jeżeli ciężko będzie Wam dany przedmiot chwycić oburącz, jedną z rąk połóżcie na klatce piersiowej. Gwarantujemy Wam, że dobre maniery to już połowa sukcesu negocjacyjnego.

Druga bardzo ważna zasada to zapomnijcie o zakładaniu nogi na nogę! Taka postawa jest przez Azjatów odbierana, jako przejaw braku szacunku i lekceważenia. Zwracajcie na to uwagę, bo chyba szkoda już na początku rozmów być na straconej pozycji.

Praca w IT oraz negocjacje nie są to jedyne zajęcia Koreańczyków. Seulczycy uwielbią także handel. Jest on obecny chyba w każdym zakątku Seulu. Ci najwytrwalsi, zamieniają każdej niedzieli piękny park zabaw, ulokowany w pobliżu LG Science Park, w znany w Polsce z poprzedniej epoki Stadion Dziesięciolecia. Można tu kupić dosłownie wszystko, buty, odzież, kosmetyki. Jest tylko jedno „ale”. Większość produktów jest używana.

Termin to rzecz święta

Można odnieść wrażenie, że na ulicy, wśród tłumu, my Europejczycy jesteśmy trochę przezroczyści. Trochę tak, jakbyśmy założyli „pelerynę-niewidkę”. Sytuacja ulega zmianie dopiero w chwili kiedy już wejdziemy z Koreańczykami w interakcję. Wtedy stajemy się dla nich godnymi partnerami do rozmów i negocjacji. Oczywiście cały czas są trochę zdystansowani, ale to już chyba raczej leży w ich azjatyckiej kulturze.

Skoro mówimy już o leżeniu, to warto zwrócić uwagę na jeden, zabawny fakt. Otóż Koreańczycy po zjedzonym obiedzie w odróżnieniu od nas nie wracają do pracy, a kładą się na biurkach. Jeżeli więc zobaczycie leżącego na pulpicie lub przed komputerem Koreańczyka to spokojnie, nic mu nie jest. On po prostu odbywa sjestę. I co więcej, nie przeszkadza mu ona w przepracowaniu tygodniowo ponad 50 godzin!

A wszystko to dlatego, że dla Koreańczyków termin to rzecz święta. Nie ma możliwości, aby jakiś projekt, jakieś wdrożenie nie zostały wprowadzone na czas. Jeżeli obiecali, że zrobią coś w danym terminie, to słowa dotrzymają, nieważne za jaką cenę. Nawet kosztem urlopów, które w odróżnieniu od naszych polskich dwutygodniowych wakacji trwają tylko jeden dzień. Tak, tak, jeden dzień. Mentalność Koreańczyków, którzy cały czas czują obowiązek budowy i wspierania gospodarki krajowej nie pozwala im na, chociaż chwilę odpoczynku.

Zespół Comarch w biurze w Seulu Nasi pracownicy na posterunku, fot. Paweł Cul

Warto dodać, że pomimo tak ogromnej i zróżnicowanej populacji, jaka zamieszkuje Seul, w mieście można czuć się całkowicie bezpiecznie. Chyba ogromny wpływ ma na to azjatycka natura i bardzo ważny czynnik społeczny.

Komunikacja – jasne, ale dopiero po 20:00

Praca w IT przy projekcie w Korei oraz prowadzenie rozmów biznesowych są wyzwaniem dla nas z kilku powodów. Nie ze względu na brak znajomości przez nich języka angielskiego, bo z tym, akurat nie mają żadnego problemu, a przez nieustającą obawę przed popełnieniem błędu. Koreańczycy obsesyjnie boją się kompromitacji, dlatego unikają sytuacji, w których nie czują się pewnie. Dodatkowo sytuacji nie poprawia ich sposób formułowania i przekazywania myśli, który znacznie różni się od europejskiego. Mamy na to dwa rozwiązania. Pierwsze, to zatrudnienie osób mówiących biegle w językach koreańskim i angielskim, co wbrew pozorom nie jest takie proste i co w Comarch właśnie staramy się realizować. Drugie to akurat metoda, która rozwiązuje języki wszystkich ludzi, niezależnie od kraju, wieku czy płci.

Oczywiście chodzi o alkohol, który sprawia, że niemożliwa do przeprowadzenia rozmowa o charakterze biznesowym, staje się przy okazji wieczornego wypadu zespołu dziecinnie prosta. Naturalnie rozwiązanie to stosowane jest bardzo rzadko, nie tylko z oczywistych względów, ale także ze względu na fakt, że Koreańczycy, w porównaniu do większości z nas, mają niezwykłą umiejętność regeneracji.

Mówiąc o wspólnych wypadach do restauracji, ciężko nie wspomnieć o zadziwiających rozwiązaniach, takich jak te stosowane np. w toaletach.  Różnorodność ich funkcji jest tak długa, że potrzebny byłby osobny artykuł, aby o nich opowiedzieć. Jednym słowem: FULL wypas.

Prawie jak MasterChef

Martwicie się, czy zasmakuje Wam kuchnia azjatycka? Uspakajamy. Jedzenie w Korei można opisać jednym słowem: rewelacja! Zacznijmy od tego, że sposób podania potraw zupełnie różni się od tego, do którego przywykliśmy w Polsce. W kuchni azjatyckiej, w sumie jak we wszystkich aspektach życia, panuje pełna różnorodność. Stoły są całe wypełnione rozmaitego rodzaju nakryciami, w których znajdują się składniki chyba z całego świata. Owoce morza, ryby, steki - dosłownie wszystko. Naprawdę, momentami można poczuć się trochę, jak w programach typu „MasterChef”, komponując własne potrawy.

Tradycyjna chińska potrawaSmacznego! fot. Wojciech Dziunikowski

À propos wyboru składników to warto dodać ciekawostkę. Bardzo często rybę, która jest ważnym składnikiem kuchni azjatyckiej, wybieramy sami. Co w tym dziwnego? A to, że nie wybieramy jej z niezrozumiałego dla większości turystów menu, a z akwarium znajdującego się przed lokalem. Składając zmówienie, wychodzimy z kelnerem przed restaurację i wskazujemy mu, która konkretnie ryba powinna znaleźć się w naszym zamówieniu. Ciekawe doświadczenie, które chyba nieprędko zawita do kraju nad Wisłą.

Pamiętajcie tylko, że bez translatora ani rusz. Karta dań bardziej przypomina tablicę do badania wzroku, a nie menu z potrawami. Jeżeli nie chce się skompromitować na wspólny wyjściu, to warto zaopatrzyć się w takie rozwiązanie. Szkoda stracić czas na zastanawianie się co na Waszym stole robi grill i do czyich obowiązków należy odpalenie go.

Infrastruktura, czyli artystyczny nieład

„Zastaw się, a postaw się”. To zdanie chyba idealnie opisuje panujący w Seulu ład. Już sam LG Science Park, w którym na co dzień pracujemy, jest tego idealnym przykładem. Jeżeli lubicie galerie handlowe, to miasto jest idealne dla Was. Tutaj nawet domy weselne przypominają bardziej centra zakupowe niż miejsca zabawy weselników. No cóż, o gustach się nie dyskutuje.

Dom weselny w centrum SeuluPowyżej widać jeden z wielu domów weselnych, który pomieści ponad 100 gości, fot. Wojciech Dziunikowski

Innym wartym odnotowania przykładem seulskiego „przepychu” może być właśnie powstający ogród botaniczny. W tym przypadku pojęcie minimalizmu również jest im nieznane. Jego powierzchnia ma planowo zajmować obszar kilku hektarów. Na domiar tego, każdego dnia w kolejce stoi ponad 30 ciężarówek dostarczających materiały budowlane. Zazdrościmy im wytrwałości i cierpliwości.

Jak widzicie praca w IT w Korei,  jest pełna atrakcji. Jednym słowem pojęcie nudy wraz z przekroczeniem seulskiej granicy znika w ułamku sekundy. Ilość bodźców, które otaczają nas każdego dnia, sprawia, że praca w IT nabiera nowego znaczenia.

Dodaj komentarz

      Adres e-mail nie zostanie opublikowany
            Komentarze
            (1)
            • Irek

              W wielu kwestiach możemy brać przykład z Koreańczyków. Różnice kulturowe mogą być czasem kłopotliwe, ale ich podejście do pracy i możliwości robią wrażenie.

            Najczęściej czytane w kategorii Out of office